wtorek, 11 czerwca 2013

Prolog.



       Była mroczna noc. Nie! To takie przewidywalne. Czemu noc zawsze musi być mroczna, ciemna i w ogóle? Bo słoneczko nie świeci? Cicho tam, moje szczątki rozumu. Ale do brzegu. Była noc. Księżyc odbijał się w jeziorze. Oh, jak romantycznie, prawda? No niestety, zaraz, dokładnie za kilka wyrazów nastrój popsuje nam koleś bez nosa. Uwaga: teraz nastąpi ten moment. Czujesz to? Nagle pojawia się na tym jeziorze koleś bez nosa,  a to zaskoczenie! Ten ktoś, a dokładnie Voldemort siedział w łódce, która nie miała wioseł i myślał: „Gdzie ten debil?”. Po chwili odezwał się do mnie:

- Ej, skąd ty wiesz, co ja myślę?

- Cicho. Ja jestem wszystko wiedząca, siedź tam i nie psuj fabuły- odpowiedziałam.

       Nagle coś zaszeleściło w krzakach. Później dało się słyszeć coś jakby dźwięk łamania kości, ale to niestety tylko Lucjusz Malfoy z nartami. Krzyknęłam:

- Ej, Ty! Wywalaj mi z opowiadania z tymi nartami!

           On spojrzał na mnie niczym arystokrata, a wiecie dlaczego? Bo on był arystokratą… Próbował zabajerować tymi swoimi szarymi oczami, ale ja się nie dałam, poza tym- ja mam ładniejsze. Po chwili coś wyłoniło się z jeziora. O Boże! Co to było! Blada, pomarszczona twarz (zaraz jaka twarz?), czerwone oczy, ale największą zaletą był nos, a raczej jego brak. Ej, ale ten koleś siedział w łódce. Ej, ale gdzie się podziała łódka?  Aaa, już wszystko jasne. Tak się zagapiłam w oczy Lucjusza, że nawet nie zauważyłam jak Voldemort  wyszedł z łódki i próbował dopłynąć do brzegu, ale coś złapało go za nogę. Tym czymś była Cho Chang, ale to jest zupełnie inna historia. Jak ładnie poprosicie to Wam może opowiem jak to Cho wypiła eliksir, coś jej się w głowie poprzewracało i wydaje jej się, że jest rybą. W sumie to nie był eliksir, tylko jakieś prochy, tak to jest jak się ulotki nie czyta.  Właśnie w tym momencie zdałam sobie sprawę, że to jest prolog, nie powinnam podawać imiona bohaterów, żeby wszystko było takie mroczne. No, ale cóż… Nikt nie powiedział, że ma być jak zawsze. 
               Wróćmy jednak do tego, co robił Voldemort. Przez chwile straciłam go z oczy, ale już się znalazł. Na dnie jeziora, nieprzytomny, ale się znalazł...

1 komentarz: